0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 a b c ć d e f 
g h i j k l ł n ń o ó p r s ś t u w y z ż ź 

Autor : Asnyk Adam


Tytul : Dzwonki




Naraz mi jasno??Ä? zniknÄ???a dzienna,
I ??wiat zala??a ciemno??Ä? bezdenna,
Czu??em, ze serce bole??Ä? mi zrywa
Po czym nasta??a cisza straszliwa
Z ca??ego ??ycia przebrzmia??ej wrzawy
Zosta??y tylko mgliste wspomnienia,
Jaki?? b??l straszny, upadek krwawy,
Wyrok zag??ady i potÄ?pienia,
NÄ?dza bez granic, byt bez przysz??o??ci
I ca??e morze - morze nico??ci

W wnÄ?trzno??ciach ziemi, w prochu i pyle,
Le??a??em martwy w swoje) mogile,
Z wystyg??Ä? piersiÄ?, z wystyg??Ä? twarzÄ?,
Pod ciemnych duch??w le??a??em stra??Ä?,
Lecz chocia?? wszystko pad??o w rozstroju,
W niemocy ducha, w martwo??ci cia??a,
Jednak nie mia??em w grobie spokoju,
I my??l palÄ?ca wszystko przetrwa??a -
I po przebyte) mÄ?ce konania
Zosta??o jeszcze poczucie trwania

Czu??em na ustach ??ycia gorycze
I wszystkie smutki ??piewne, s??owicze,
Marzenia w przepa??Ä? strÄ?cone ciemnÄ?
Ulatywa??y jeszcze nade mnÄ?,
A pod tych marze?? mglistÄ? zas??onÄ?,
Pod tym odd??wiÄ?kiem przebrzmia??ych godzin,
TysiÄ?cem uczuÄ? dr??a??o mi ??ono,
TysiÄ?cem wskrzesze?? czy tez narodzin,
??ycie siÄ? lalo w nowe koryto,
RzucajÄ?c dawnÄ? formÄ? prze??ytÄ?

Czu??em, jak piersi moje rozsadza
Razem niszczÄ?ca i tw??rcza w??adza,
Jak nie??miertelna Boska potÄ?ga
W ruch niesko??czony znowu mnie wprzÄ?ga,
Jak mnie roztapia w ??wiat??w ogromie,
Jak mi dla ducha drogÄ? toruje
I widzÄ? siebie w ka??dym atomie,
I wszÄ?dzie my??l mÄ? dawnÄ? znajdujÄ?,
A jednÄ? czÄ?stkÄ? ponad grobami
Wybiegam na ??wiat kwiat??w oczami.

I zamieniony w dzwonki b??Ä?kitne,
Na wlasnym zgliszczu stojÄ? i kwitnÄ?
Znowu siÄ? patrzÄ? na jutrzniÄ? z??otÄ?,
Znowu siÄ? do niej zwracam z tÄ?sknotÄ?,
A noc wiosenna per??owe ??ezki
Rzuca na kwiat??w senne kielichy,
I znowu ko??czÄ? sen m??j niebieski,
Taki spokojny i taki cichy
A kiedy wietrzyk potrÄ?ci kwiecie,
Pie???? idealna p??ynie po ??wiecie.

P??ynie daleko - wietrzyk jÄ? mesie
Po z??otym polu, zielonym lesie,
Po naszych g??rach, po naszych wodach,
Po naszych cichych wiejskich zagrodach,
Miesza siÄ? z szmerem jasnego zdroju,
Z szumem topoli, z ??piewem s??owika,
I nadpowietrznym hymnem spokoju,
HarmoniÄ? ciszy serca przenika,
I b??ogos??awi ojczyste pole,
I b??ogos??awi ludzkÄ? niedolÄ?.

Czasami tak??e niebieskie kwiecie
Zwabi do siebie samotne dzieciÄ?
I siada dumaÄ? pacholÄ? m??ode,
PatrzÄ?c na kwiatk??w dziwnÄ? urodÄ?,
I nie wie nawet, jakim sposobem,
ZrywajÄ?c dzwonk??w k??osy powiewne,
Wyiasta my??lÄ? nad smutnym grobem
I w sercu d??wiÄ?ki znajduje ??piewne,
Lecz czuje tylko ze siÄ? w mm budzi
Pragnienie niebios, mi??o??Ä? dla ludzi.

WiÄ?c czego?? patrzy i czego?? czeka,
Niby co?? widzi w cieniu z daleka
W gasnÄ?cej zorzy i w barwach kwiat??w -
Zgaduje piÄ?kno??Ä? umar??ych ??wiat??w,
I mm siÄ? ocknie z zadumy senne; -
Wykwita przed nim na tle b??Ä?kitu
Anielska postaÄ? w szacie promiennej,
P??ynÄ?ca ogniem nowego ??witu,
I tajemnice grob??w ods??ania
Kr??lowa ??mierci i zmartwychwstania.


Adam Asnyk
1 listopad 1869


--
Publikacja pobrana z serwisu www.poema.art.pl