0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 a b c ć d e f
g h i j k l ł n ń o ó p r s ś t u w y z ż ź
g h i j k l ł n ń o ó p r s ś t u w y z ż ź
Autor : Asnyk Adam
Tytul : Giewont
Stary Giewont na Tatr przedniej stra??y
G??owÄ? trÄ?ca o lecÄ?ce chmury -
Czasem u??miech przemknie mu po twarzy,
Czasem brwi swe namarszczy - ponury
I jak olbrzym w poszczerbionej zbroi
Nad ko??yskÄ? ludzkich dzieci stoi.
Przez ciÄ?g wiek??w wznosi dumne czo??o
I wysuwa pier?? swÄ? prostopad??Ä?,
PatrzÄ?c z g??ry na wie??niacze sio??o,
Co pokornie u n??g jego siad??o,
Przez ciÄ?g wiek??w stra?? swÄ? nad nim trzyma
Z troskliwo??ciÄ? dobrego olbrzyma.
Wypiastowa?? ju?? pokole?? wiele,
Kt??re wieczny zwiÄ?zek z nim zawar??y,
Z nim z??Ä?czy??y swe losy i cele,
Przy nim ??y??y i przy nim pomar??y,
Nawet my??lÄ? spod jego opieki
Nie wybieg??szy nigdy w ??wiat daleki.
Wypiastowa?? ca??y r??d g??rali -
On ich widzia??, gdy dzieÄ?mi rado??nie
U st??p jego bawiÄ?c siÄ? pe??zali,
Widzia?? m??odzie??, jak mu w oczach ro??nie,
Jak siÄ? krzÄ?ta ko??o swego plonu,
Widzia?? potem starc??w w chwili zgonu.
Zna wiÄ?c dobrze bieg ich trwania kr??tki,
W ciasnym k????ku zamkniÄ?te nadzieje,
Ich rado??ci, pragnienia i smutki,
Co ich boli, co im piersi grzeje:
Zna zabiegi i spory gorÄ?ce
O kÄ?s ziemi na polach lub ??Ä?ce.
On siÄ? przyjrza?? kolejom powszednim
I by?? sÄ?dziÄ? ju?? niejednej sprawy...
Nieraz w nocy rozegra?? siÄ? przed nim
Jaki dramat posÄ?pny i krwawy -
Widzia?? r????ne skryte ludzi czyny,
Widzia?? cnoty, widzia?? tak??e winy.
Lecz choÄ? czo??o chmurami powleka,
Zbyt surowo nikogo nie sÄ?dzi,
Bo zna dolÄ? biednego cz??owieka,
Kt??ry idÄ?c na o??lep zab??Ä?dzi
I o g??odzie wzrok obraca chciwy
Na ??y??niejsze swych sÄ?siad??w niwy.
Raczej czuje dla tej biednej rzeszy
WielkÄ? lito??Ä? w piersi swej kamiennej:
Od kolebki bawi jÄ? i cieszy,
Z ka??dÄ? chwilÄ? biorÄ?c str??j odmienny,
Przed jej okiem stroi siÄ? i wdziÄ?czy,
Po??yczajÄ?c wszystkie barwy tÄ?czy.
Dla niej wstaje w gÄ?stej mg??y zas??onie,
Kt??rÄ? z wolna zrzuca z ramion we dnie,
Dla niej w wiecz??r ca??y ogniem p??onie
I szarzeje, mroczy siÄ? i blednie,
ZawieszajÄ?c ksiÄ???yc w swojej szczerbie,
Jakby srebrnÄ? LeliwÄ? mia?? w herbie.
Dobry olbrzym! Troszczy siÄ? o ludzi,
Co siÄ? jego powierzyli stra??y
?špiÄ?ce dusze z odrÄ?twienia budzi
I piÄ?kno??ci poczuciem je darzy,
I rozrzuca nad dzieci??stwa nocÄ?
Pierwsze blaski, kt??re ??ycie z??ocÄ?.
Tak jak w ba??ni: kocha siÄ? w pasterce
Dobry olbrzym i dobiera kluczy,
By otworzyÄ? na wp???? dzikie serce;
Tak jak w ba??ni: swych tajemnic uczy,
Uczy znosiÄ? ciÄ???kie losu brzemiÄ?
I mi??owaÄ? swÄ? rodzinnÄ? ziemiÄ?.
Adam Asnyk
1880
--
Publikacja pobrana z serwisu www.poema.art.pl