0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 a b c ć d e f
g h i j k l ł n ń o ó p r s ś t u w y z ż ź
g h i j k l ł n ń o ó p r s ś t u w y z ż ź
Autor : Asnyk Adam
Tytul : Marzenie poranne
Siedzia??a w ogrodzie w p???? ??wietle, w p???? cieniu,
Przy blasku wschodzÄ?cej jutrzenki,
W??r??d ciszy porannej oddana marzeniu,
S??uchajÄ?c s??owika piosenki
Marzy??a o szczÄ???ciu, mi??o??ci - tak trocha,
Bo o czym??e mo??naby innym?
Wszak ka??da dziewczyna, choÄ? jeszcze nie kocha
Marzeniem siÄ? bawi niewinnym.
TÄ?sknota, niepok??j i dziwne ??Ä?dania
Nieznanych a s??odkich upoje??
Budzi??y w jej sercu odblaskiem ??witania
Girlandy tÄ?czowych uroje??.
I pi??a skwapliwie te wonie, te fale
Powietrza, co pier?? jej wznosi??y,
I mocniej b??yszcza??y jej ustek korale
I ??ywiej siÄ? oczy pali??y.
Patrzy??a na kwiaty, co jasne z u??miechem
Sk??ania??y kielichy mi??o??nie
I dzielÄ?c siÄ? wonnym rozkoszy oddechem,
Szepta??y o szczÄ???ciu i wio??nie.
Widzia??a konwaliÄ? dziewiczÄ?, jak dr??a??a
?zy lejÄ?c z drobnego kielicha
W objÄ?ciach wietrzyka, a choÄ? tak nie??mia??a,
Jednak??e co?? pragnie i wzdycha.
A dalej narcyzy, tak piÄ?kne, urocze...
??e muszÄ? samotne pozostaÄ? -
WiÄ?c g????wki zwiesi??y nad wody prze??rocze,
?šcigajÄ?c odbitÄ? w niej postaÄ?.
Tam znowu fio??ki kryjÄ?ce siÄ? w trawie...
Tak dobrze tej cichej rodzinie!
Nie my??li o pr????nej wielko??ci i s??awie,
Lecz ??yje dla siebie jedynie.
Tak marzÄ?c o kwiatach i tonÄ?c w marzeniach
Opar??a na rÄ?ku g??owÄ?,
I chmurki ??ledzi??a w s??onecznych promieniach
To srebrne, to wszystko r????owe.
Wtem widzi zdziwiona, ??e z s??o??ca promieni,
W jej oczach gmach staje z??ocisty,
Z kopu??Ä? szafir??w, z ??cianami z zieleni,
A ca??y jak kryszta?? przejrzysty.
Kolumny - to palmy, splecione w arkady
Przez liany i bluszcze wiszÄ?ce,
Schodami - srebrzyste ??ciekajÄ? kaskady,
PosadzkÄ? - mozaiki l??niÄ?ce.
I widzi strwo??ona, jak kwiat??w kielichy
Ludzkimi jÄ? mierzÄ? oczami,
I widzi r??j sylf??w skrzydlaty i cichy,
Jak igra w powietrzu z tÄ?czami.
A jeden z narcyz??w rosami wilgotny
W piÄ?knego m??odzie??ca siÄ? zmienia,
Lecz skrzyde?? nie dosta?? i usiad?? samotny
Nad brzegiem srebrnego strumienia.
I widzi wzruszona, jak wiatrom siÄ? skar??y:
??e nie ma na ??wiecie nikogo...
I s??yszy westchnienia i w my??lach siÄ? wa??y,
A tak jej smutno i b??ogo.
Nad lito??Ä? nic nie ma na ziemi ??wiÄ?tszego
WiÄ?c lito??Ä? sk??oni??a dziewczynÄ?,
??e wsta??a powoli i podesz??a do niego
ZapytaÄ? o smutku przyczynÄ?.
S??ysza??a, jak przez sen wyrazy namiÄ?tne,
Co ??piewnym pie??ci??y jÄ? echem,
I oczy widzia??a tak piÄ?kne, a smÄ?tne,
??e odej??Ä? by??oby, ach! grzecham.
S??ysza??a, jak m??wi??: \"Ty jeste?? wybranÄ?
By nowe ukazaÄ? mi ??ycie,
I duszÄ? na wiecznÄ? tÄ?sknotÄ? skazanÄ?
W niebia??skim pogrÄ???yÄ? zachwycie.
Ty jedna, ach mo??esz, na ziemi, ty jedna!
Odnale??Ä? mi nieba podwoje,
Twa mi??o??Ä? nam w??adzÄ? cudownÄ? wyjedna,
I skrzyd??a dostaniem oboje.\"
To wszystko s??ysza??a, jak w sennym marzeniu,
Uciec i zostaÄ?by chcia??a,
A?? wreszcie uleg??a s??odkiemu wzruszeniu
I rÄ?kÄ? nie??mia??o poda??a.
Poda??a i nagle spostrzeg??a z podziwem,
??e lecÄ? oboje d??o?? w d??oni,
Z??Ä?czeni swych skrzyde?? tÄ?czowym ogniwem
W ob??oku jasno??ci woni.
A wszystko siÄ? przed niÄ? roztapia w blask s??o??ca
Pier?? sama oddycha rozkoszÄ?,
Kraina cudowna, bez ko??ca, bez ko??ca,
A skrzyd??a jÄ? w g??rÄ? unoszÄ?...
I p??ynÄ? wciÄ??? razem w b??Ä?kitne etery
Po szlakach przestrzeni gwia??dzistych,
A pie??ni nadziemskie ??piewajÄ? im sfery
O ducha pragnieniach wieczystych.
WiÄ?c czujÄ?, ??e serce wyrywa siÄ? z ??ona,
??e nadmiar uczucia pier?? t??oczy,
W??r??d jasnych b??Ä?kit??w, gwiazd z??otych stÄ?skniona
Na niego podnios??a swe oczy.
I wzrokiem spoczÄ???a w m??odzie??ca spojrzeniu,
Co serca p??ynÄ???o falami.
I w sennej ekstazy bezbrze??ny pragnieniu
Ust jego dotknÄ???a ustami.
Wtem wszystko przepada... i widzi o dziwy,
?šwiat jasnych uroje?? zniknony!
I siebie zmienionÄ? w krzak brzydkiej pokrzywy,
A m??odzian sta?? w oset zmieniony.
W rozpaczy i wstydzie chce p??akaÄ?... Nie zdo??a,
Co bÄ?dzie nieszczÄ?sna robi??a?
Wtem s??yszy z rado??ciÄ?, ??e matka jÄ? wo??a,
I nagle siÄ? ze snu zbudzi??a.
I posz??a zapytaÄ? do matki, co znaczy
Sen dziwny o takiej przygodzie?
A matka z u??miechem swej c??rce t??umaczy,
??e marzyÄ? nie trzeba w ogrodzie.
Adam Asnyk
1869
--
Publikacja pobrana z serwisu www.poema.art.pl